CYTAT(czuczi24 @ 22:46) Witam, kilka lat temu zostałem posądzony o kradzież samochodu. Prokuratura oparła się tylko o zeznania właściciela, który wskazał na mnie jako na sprawcę podczas okazania. Zostałem osadzony w areszcie na 3 miesiące. Kilka lat walki w Sądzie i zapadł wyrok uniewinniający. Niestety sędzia nie złożył podpisu pod wyrokiem (bez komentarza) i sprawa toczyła się od nowa, kolejne dwa lata. Znowu zapadł wyrok uniewinniający, który uprawomocnił się. W sumie sprawa trwała 5 moje pytanie. W jaki sposób mogę pociągnąć do odpowiedzialności owego właściciela za składanie fałszywych zeznań? Zniszczył drań mi i mojej rodzinie kilka lat życia i nie mam zamiaru mu podarować. Oczywiście finansowo też chciałbym go ukarać wnioskując o odszkodowanie. Zastanawiam się w jakiej kwocie mogę oscylować. W jaki sposób mogę działać, co robić? Proszę o osobie która pana pomówiła powinien pan:1/ zgłosic zawiadomienie na policji lub w prokuraturze i uruchomić postępowanie w przypadku skazania tej osoby za przestępstwo lub wykroczenie uruchomić cywilne postępowanie odszkodowawcze (złożyć pozew do sądu cywilnego bazując na wyroku sądu karnego). W pozwie cywilnym powinien pan wykazać żądaną kwotę odszkodowania i ją uzasadnić tj. wykazać że poniósł pan szkodę!Pozdrawiam!
Po krótce przedstawię sprawę jaka mnie dotknęła. Niecały rok temu miałem kolizję drogową z Policją na służbie - jechali w pandzie. Najechałem na ich auto. Ze szkód samochodu to uszkodziłem im jedynie ledwo zderzak tylni, nic więcej, ale mniejsza o to. Wysiedli w auta i zadowoleni mówią że jak by nie byli autem służbowym to byśmy spisali kartkę i rozjechali się do domu, ale w tym przypadku nie mogą bo auto jest służbowe i każda ryska musi być zgłoszona. Więc OK, poczekaliśmy na drugi radiowóz z policjantami wraz z komendantem (musi być nadzór żeby nie było że jeden drugiemu w czymś pomógł). Wszystko było OK śmiali się, dzwonili do żon. Nagle jeden mówi że boli go kark i muszą wezwać pogotowie. Po przyjeździe karetki zbadali go, on już stwierdził że nie może ruszyć głową, więc wnieśli go na noszach do karetki. Drugi patrząc na to co się dzieje, poszedł na badanie. Patrzę co się dzieje, zbiegowisko ludzi, nagle nad nami lata helikopter, myślę nie no coś poważnego. Drugi radiowóz pojechał szukać mu miejsca do lądowania. Pytam komendanta co się ku***a dzieje bo już byłem w strachu, on mi na to że ten drugi widząc że tamtemu coś jest nagle dostał oczopląsu i zaczęły mu latać oczy . Komendant sam śmiał się do mnie z tego co się dzieje!! Zabrali gościa do szpitala. Ja dostałem informacje że będę poinformowany po oględzinach w szpitalu czy będzie to traktowane jako kolizja czy wypadek i każdy pojechał w swoją stronę. Dodam że wszyscy byli Trzeźwi wraz ze mną. Auto sprawne w 100%. Ubezpieczone Autocasco i OC. Na drugi dzień dzwoni do mnie Kobieta z policji i uświadamia mnie żebym się nic nie denerwował że nic tam wielkiego nie wyszło i będzie to traktowane jako kolizja drogowa i mam się zgłosić na Łokietka. Zajechałem, dostałem mandat 300zł/pkt, wszystko OK - do dziś. Po roku czasu przychodzi mi pismo od POLICJI że ja mam zapłacić 8500zł ponieważ mają uszczerbek po 7 procent na zdrowiu i dostali pieniądze od policji a ja mam to pokryć. Dzwonię więc do nich i mówię, jakim prawem przychodzi do mnie pismo przecież ja byłem ubezpieczony i proszę sobie to załatwiać z firmą w której wtedy byłem ubezpieczony. Od policji dostałem informacje że mam złożyć pismo do PTU że zwracam się z prośbą o pokrycie szkód wynikłych z kolizji. Pismo zostało napisane na miejscu, oświadczenie które przyszły o zapłatę szkód skserowane i finito. Została kopia również wysłana na policję żeby to potwierdzić. Myślałem że wszystko już zakończone, a tu teraz przychodzi mi pismo że PTU odmawia wypłacenia szkody dla tej instancji w policji która wypłaciła tych policjantów. Że naprawa samochodu została pokryta, a szkód cielesnych, które wynikły z kolizji nie pokryją. Kierowniczka w PTU mówi że tego nie pokryją, żeby napisać pismo o umorzenie do policji. A ja mam głęboko w d***e pisać pismo skoro byłem trzeźwy i ubezpieczony w momencie wypadku, to nie pokryje z własnej kieszeni żadnej szkody ani nie będę o nic prosił!!! Jakim prawem się pytam. Jutro jestem umówiony z doradcą prawnym w tej sprawie. Skandal po prostu. Jak jutro dowiem się że prawnie oni mają to pokryć to się sądzę i będę jeszcze domagał się zadośćuczynienia za nerwy które straciłem, teraz ja zrobię sobie uszczerbek na zdrowiu. Miał ktoś podobna sytuację?? Szok co się teraz dzieje a Te %$^$# się zapewne teraz z tego śmieją jak i śmiali się wtedy.