Komentarze sameQuizy: 11 Natalia posiada subtelny charakter, jakkolwiek potrafi być stanowcza, a nawet groźna. Ma bardzo duże ambicje i równie wielkie możliwości. Nie ulega wpływom, zachowując przy tym wiele taktu i samodzielności. Gdy coś postanowi szkoda czasu, sił i energii, aby namawiać ją do zmiany decyzji. Posiada niezachwianą pewność siebie, dzięki czemu zachowuje zimną krew w kryzysowych momentach. Niestety jest bardzo subiektywna i ocenia wszystko po swojemu. Z reguły nie ufa ludziom i ma niewielu prawdziwych przyjaciół, chociaż to bardzo miła, szczera i pomocna osoba. Miłość traktuje poważnie, ale nie łatwo zdobyć jej serce. Bywa dumna i pamiętliwa – mści się za każdą niesprawiedliwość i źle znosi się. Odpowiedz1 Nie ma mojego imienia ale wybrałam najpodobniejsze i się zgadza 😁 Odpowiedz1 Nie ma imienia Olga:( Odpowiedz1 nie ma mojego :c Odpowiedz1 ZGODZĘ SIĘ ŻE JESTEM UPARTA I PIKNA XDDDDDDDDD Odpowiedz1 szkoda, że nie ma mojego imienia: LAURA Odpowiedz1 Hehe. Moje jest. Nie z wszystkim się zgodzę #wyczuj sarkazm#. (Prawie nic oprócz ostatniego) :P Odpowiedz1 nie ma mojego ;-; Odpowiedz1 Nie ma mojego imienia :( Odpowiedz1
Swiec sie Imie Twoje - Prolog. 3 Favourites. 14 Comments. 309 Views. Literature Text. ŚWIĘĆ SIĘ IMIĘ TWOJE będzie co innego.*
Szczegóły Odsłony: 9617 3. „Święć się imię Twoje” (4 grudnia 2017) Tekst i dźwięk (14 MB)(wma) LUB (60 MB)(mp3) . Propozycja ,,redaktora": posłuchajmy Pater noster Pochwalony Jezus Chrystus … W imię Ojca … Ojcze nasz … Stolico Mądrości … Bardzo serdecznie witam państwa na grudniowym spotkaniu z nadzieją, że również dzisiejsza refleksja będzie owocna. I będziemy mogli powiedzieć że dobrze, że tu jesteśmy. Przedmiotem naszej refleksji jest Modlitwa Pańska. Zawsze na początku mówimy, że jest to modlitwa, którą odmawiamy każdego dnia, którą doskonale znamy — jeżeli chodzi o słowa. A teraz chcielibyśmy podjąć kolejną część naszej biblijnej medytacji, chcielibyśmy sięgnąć do najgłębszych pokładów duchowości tej modlitwy. Wydawać się może na samym początku : co można powiedzieć na temat tej modlitwy w ciągu godziny? A daleko bardziej jak podzielić te siedem próśb Modlitwy Pańskiej, żeby każdej tyle samo czasu poświęcić. Ale mam nadzieję że dzisiaj państwo zobaczą, że Pismo Święte jest jak ocean: im dalej wypływamy, tym woda jest głębsza. Im bardziej zagłębiamy się w słowa modlitwy, tym więcej treści. Nasze zadanie polega na tym, żeby tę treść wydobyć. Na dwóch poprzednich konferencjach zastanawialiśmy się nad pierwszymi słowami, które tę modlitwę otwierają: ,,Ojcze nasz, który jesteś w niebie". Tyle — i tylko tyle. Powiedzieliśmy, że Pan Jezus nauczył tej modlitwy swoich uczniów czy to w języku hebrajskim, czy to w języku aramejskim. Powiedzieliśmy, jak by to brzmiało. Omawialiśmy poszczególne człony, a także znaczenie tej modlitwy: Bóg jako Ojciec, i co to znaczy ,,jesteś w niebie". Dzisiaj przechodzimy już do próśb Modlitwy Pańskiej. Powiedzieliśmy, że dobrze byłoby, zwłaszcza w odniesieniu do dzieci — ale może czasami i my sami, odmawiać tę modlitwę na palcach. To znaczy zdać sobie sprawę, że ona zawiera te siedem kolejnych próśb. I dzisiaj będziemy zastanawiać się nad pierwszą z tych próśb, mianowicie: Święć się imię Twoje Ta prośba w języku hebrajskim, i w języku aramejskim, brzmi dokładnie tak samo: jitkadesz Szimcha Jitkadesz — niech się święci, szem — imię, Szimcha — imię Twoje. I te dwa słowa: Niech się święci, albo Święć się imię Twoje, będą przedmiotem naszej dzisiejszej refleksji. Zacznijmy od sprawy stosunkowo prostej, na którą przy różnych okazjach zwracaliśmy uwagę. Mianowicie imię w jakiś sposób wyraża osobę, odzwierciedla tego, który je nosi. Może w dzisiejszych czasach mniejszą uwagę przykłada się do nadawania imienia, bo wiele z nich jest zupełnie przypadkowych. Ale nadawanie imienia ma jakiś sens. Proponuję takie ćwiczenie pamięciowe. Mają państwo dzieci, mają państwo wnuków. Na pewno było tak, że w swoim życiu staliście wobec wyzwania, jakie imię dać swojemu dziecku. I proszę pomyśleć, czym się wtedy kierowaliście. Czy były potrzebne rozmowy, spory, uzgadnianie? Może było tak, że panie wychodząc za mąż myślały jak przyszłe dziecko będzie miało na imię. I to było od długiego czasu ustalone. Być może już małe dziewczynki bawiąc się lalkami wiedzą, jakie imię by nadały swojemu dziecku. Z mężczyznami jest może trochę inaczej. Ale imię jest czymś bardzo istotnym, bardzo ważnym. Imię wyraża coś z osoby. Można dać imię przez szacunek dla swoich bliskich — ojca, mamy, dziadka, babci. Można wybrać imię, bo kogoś podziwiamy. Można wybrać imię bohatera naszej narodowej przeszłości, albo utworu literackiego. Rozmaite są okoliczności, ale człowiek rozsądny nie nadaje dziecku imienia przypadkiem. Zastanawia się, bo imię również zobowiązuje. Są imiona, które zobowiązują w szczególny sposób. To są tzw. imiona teoforyczne, które zawierają w sobie pierwiastek Boga, albo nawiązanie do Boga, wezwanie Boga, wdzięczność wobec Boga. Takie imiona bardzo często występują w Biblii. Ale takie imiona mamy także w każdym języku, również w języku polskim. Np. Bogu-sława, Bogu-sław, Bogu-miła, Boży-dar, Bogu-mił. Państwo zwrócą uwagę, że one w ostatnich latach wyszły z użycia. Rodzice czują wyraźnie ten pierwiastek imienia Bożego, i czuja się albo skrępowani, albo też religia bywa spychana do sfery prywatnej. Wobec tego jakby odchodzą od tego, co było elementem i składnikiem naszej narodowej, ojczystej tradycji. Są imiona teoforyczne, które na pierwszy rzut oka wcale tak nie wyglądają. Takim imieniem w języku polskim jest Krzysztof, od Christo-foros — Ten, który niesie Chrystusa. Wiedzą państwo że św. Krzysztof przedstawiany jest na obrazkach, jak przez strumyk albo przez rzekę przenosi małego Pana Jezusa. I można być Krzysztofem przez całe życie i nie mieć pojęcia, że to jest imię specyficznie chrześcijańskie. Do czego zatem zmierzamy? Dobrze byłoby znać genezę swojego imienia, znaczenie swojego imienia. Bo ono — czy tego chcemy, czy nie chcemy — w jakiś sposób człowieka kształtuje. Wreszcie bywają osoby, które nie mogą pogodzić się ze swoim imieniem. Rodzice dali takie imię a nie inne — ale człowiek, który to imię nosi, ucieka od tej decyzji rodziców i proponuje, żeby nazywać go po imieniu — ale inaczej. Bo to, które otrzymał mu się z jakichś powodów nie podoba. I byłoby również bardzo ciekawe prześledzić, dlaczego tak się dzieje. Dlaczego nadajemy imiona? Otóż z prostego powodu: po to, abyśmy mogli określić swoją tożsamość, abyśmy mogli opisać kim jesteśmy. Abyśmy mogli również wyróżnić się spośród innych. Imiona są od zarania ludzkości bo imię — i to jest druga warstwa imienia — umożliwia zażyłość, umożliwia przyjaźń. Można np. podróżować ze sobą pociągiem, rozmawiać. Na końcu się rozchodzimy, i nie mamy więcej kontaktów, ani też nie mamy w pamięci tego spotkania. Ale może być inaczej. Przedstawiamy się na samym początku, zanim cokolwiek się będzie działo. Zwłaszcza w krajach anglosaskich i na Bliskim Wschodzie jest to powszechne. Zanim zaczniemy kupować, to pojawia się pytanie: ,,What's your name?" — ,,Jak masz na imię?" Otóż kiedy poznam twoje imię, to będzie mi łatwiej. Rzeczywiście tak jest, bo imię zobowiązuje. Znając imię jestem zobowiązany do lojalności, jestem bardziej zobowiązany do wierności, do grzeczności, do uprzejmości. Również jeżeli ktoś zna moje imię i moje personalia, zachowuję się zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy jestem anonimowy. Proszę więc popatrzeć, że imię nie jest wcale błahą sprawą. Przeciwnie, ono jest bardzo ważnym aspektem naszej tożsamości. Mało tego, nadajemy również imiona zwierzętom. I znów każdy może sobie pomyśleć dlaczego zwierzę domowe ma takie, a nie inne imię. Proszę zwrócić uwagę, że zwierzęta na to reagują. Reagują na sposób wymawiania tego imienia. Potrafią odczytać uczucia tego, który do takiego zwierzęcia przemawia. Zwierzę czuje się też dzięki temu imieniu widoczne, zauważone. Mało tego, nadajemy również imiona drzewom albo roślinom, dębom zwłaszcza, czy jakimś pomnikom przyrody po to, żeby je w jakiś sposób odróżniać, a zarazem wyróżnić. Skoro tak to nie ma nic dziwnego w tym, że również Bóg ma imię. Dlatego że generalnie biorąc w językach semickich, podobnie jak w języku polskim, słowo ,,Bóg" może być pisane, a więc może być rozumiane na dwa sposoby. Bóg przez duże 'B', oraz bóg przez małe 'b' jako bóstwo, albo jak mówimy po polsku bożek. Otóż w języku hebrajskim, i w innych językach semickich, Bóg, albo bożek czy bóstwo, nosi nazwę El. I pamiętamy epizod z Mojżeszem. Otóż pewnego dnia na pustyni Synajskiej Bóg objawia się Mojżeszowi w krzewie gorejącym. Mówi do Mojżesza: ,,Ja jestem Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba". A więc przedstawia się jako ktoś znajomy, jako ktoś znany. Jako ktoś, którego działania doświadczyli już przodkowie Mojżesza. I poleca Mojżeszowi udać się nad Nil, i wyprowadzić stamtąd synów Izraela, hebrajskich niewolników. Ale Mojżesz zadaje pytanie: ,,Jakie jest Twoje imię, abyśmy mogli Cię wzywać?" Dlatego, że różnych bóstw i bogów w starożytności, czczonych przez swoich wyznawców, było bardzo wielu. Ci bogowie nie istnieli obiektywnie. Ale przecież w pewien sposób mieli egzystencję dlatego, że istnieli w wyobraźni swoich wyznawców. Nie mieli realnego istnienia, ale mieli istnienie w głowach. Jeżeli ktoś ma coś w głowie, to może to zmaterializować. Jakąś idea, koncepcja, myśl, pomysł może być bardzo zobowiązującą motywacją do takiego czy innego działania. Mojżesz pyta Boga: ,,Jakie jest Twoje imię?" I w odpowiedzi słyszy: ,,Ehje aszar Ehje". Otóż Bóg z jednej strony daje się poznać jako Ten, który już działał w historii przodków Mojżesza, jako ktoś znany. Ale z drugiej strony w tym imieniu Bożym zawiera się przedziwna tajemnica. To imię coś nam mówi. Ale jednocześnie stanowi misterium dlatego że to imię, streszczone, zebrane, brzmi po hebrajsku Jahwe. Żydzi ortodoksyjni tego słowa nigdy nie wypowiedzą. Mówiliśmy wielokrotnie, że wypowiadał je tylko jeden raz arcykapłan w Jom Kipur, najświętszy dzień czcicieli Boga jedynego, czyli Dzień Przebłagania. I na tym koniec! Nie wolno było tego imienia wypowiadać. I do dzisiaj nie wolno go Żydom wypowiadać. Również my musimy być bardzo powściągliwi i ostrożni w wypowiadaniu tego imienia. To imię znaczy po polsku Jestem. Ileż to razy mówiliśmy: imieniem Boga jest Jego obecność. A więc nigdy nie jesteś sam! Imieniem Boga jest Jego obecność przy nas. To niezwykłe imię, bo w nim wyraża się życzliwość, przyjaźń, moc, serdeczność, zażyłość. To wszystko znajduje również wyraz w tym przymiocie Boga, który jest na samym początku Modlitwy Pańskiej: ,,Ojcze nasz". Bóg jest Ojcem, jest tak, jak ojciec. Można Mu zaufać, trzeba związać z Nim swoje życie. Nigdy nie wolno tracić nadziei. Bo ideałem jest — znów powtarzamy, co państwo dobrze wiedzą — nie tylko wierzyć w Boga, lecz zawierzyć Bogu. I w najtrudniejszych sytuacjach swojego życia usłyszeć to Boże ,,Jestem". A my modlitwę ,,Ojcze nasz" rozpoczynamy od tej właśnie pierwszej prośby: \begin{quotation} Święć się imię Twoje \end{quotation} Nawiązujemy do imienia Bożego. W ten sposób dostrzegają państwo analogię, podobieństwo między modlitwą ,,Ojcze nasz", a początkiem dziesięciu Bożych przykazań. W dziesięciu Bożych przykazaniach najpierw mamy samoprezentację Boga. Ona po hebrajsku brzmi w sposób bardzo łatwy do zapamiętania. Mówiliśmy o tym kilka lat temu, kiedy zastanawialiśmy się nad Dekalogiem. Tam w języku hebrajskim jest i rytm, i rym. Brzmi to tak: Anochi Adonay Eloheycha asher hotseticha me’erets Mitsrayim mibeyt avadim. Proszę popatrzeć — jak wiersz. ,,Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiodłem z Egiptu, z ziemi egipskiej, z domu niewoli" — po polsku nie można oddać tego takim wierszem. Ale po hebrajsku tak jest. Dlaczego? Dlatego, że to musiało być łatwe do zapamiętania. Tam, na początku dziesięciu Bożych przykazań, Bóg przedstawia siebie: ,,Ja jestem Pan, Bóg twój, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli." A na początku Modlitwy Pańskiej mamy: ,,Ojcze nasz". Możemy się do Niego modlić ,,Ojcze", bo już nasi przodkowie w czasach Starego Testamentu, daleko bardziej w czasach Nowego Testamentu, doświadczyli Bożej dobroci. Bóg ukazał się, objawił jako Ojciec względem tych, którzy byli niewolnikami. A wyprowadził ich ku wolności. A następnie mamy pierwsze przykazanie Boże: ,,Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną", i drugie: ,,Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremno". A tu mamy: ,,Święć się imię Twoje". Wyznaliśmy ojcostwo Boga. Wyznajemy, że Bóg nie mieści się w kategoriach tego świata, że Bóg jest kimś, kto poza ten świat wychodzi, tym światem rządzi. A teraz prosimy tak, jak ma to miejsce w drugim przykazaniu Bożym, w nawiązaniu do imienia Bożego: ,,Święć się imię Twoje". Przypomnijmy sobie króciutko co znaczyło drugie Boże przykazanie, mianowicie: ,,Nie bierz, nie wymawiaj imienia Pana Boga swego nadaremno". Co to znaczy ,,nadaremno"? Otóż miało dwa znaczenia, które bardzo dobrze są w mowie hebrajskiej widoczne, a w języku polskim wymagają wytłumaczenia. Mianowicie jedno znaczenie: nie używaj imienia Bożego do krzywoprzysięstwa. Nie przysięgaj fałszywie posługując się imieniem Bożym. I drugie: nie używaj imienia Bożego do rzeczy próżnych i czczych. Czyli w takich kontekstach i w takich momentach, w których nie należy do Boga nawiązywać — bo nie wypada, albo nie można. Albo też od ciebie samego zależy rozwiązanie tej sytuacji, do której wzywasz Pana Boga. Więc drugie przykazanie Boże nakazuje nam szanować imię Boga, czcić imię Boga poprzez to, żeby go nie nadużywać. Ale w Modlitwie Pańskiej mamy inny aspekt. Proszę zauważyć, w przykazaniu jest tak: ,,Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremno". Przykazanie skierowane do każdego z nas z osobna. Każdy z nas jest odpowiedzialny za to, by imię Boga nie było nadużywane, nie było plamione, nie było bezczeszczone. Każdy z nas z osobna! Natomiast w ,,Ojcze nasz" mamy: ,,Święć się imię Twoje". Czyli sens jest taki: Boże zadbaj o świętość swojego imienia. Zatroszcz się o świętość swojego imienia. Zauważmy, że perspektywa jest inna. Bo skoro imię Boże jest nadużywane, skoro imię Boże bywa bezczeszczone, skoro drugie przykazanie Boże bywa łamane, to wobec tego są sytuacje w których Bóg ma wziąć sprawy w swoje ręce. I sam Bóg zadba o świętość swojego imienia. I my Go o to prosimy: ,,Święć się imię Twoje". Niech imię Twoje zostanie uświęcone między ludźmi. Ale gdyby ludzie nie mieli dość siły, albo dość dobrej woli, żeby Twoje imię uświęcić, to ty Boże sam o to zadbaj. Mamy więc podobieństwo Modlitwy Pańskiej do dziesięciu Bożych przykazań. Integralny związek tej prośby z drugim przykazaniem. Powiedzieliśmy, że to imię Boże ,,Jestem" jest przepełnione tajemnicą. Zawsze stając wobec Boga musimy stawać w pokorze wobec tajemnicy, której do końca zrozumieć nie można. Można ją tylko na nasz ludzki sposób przeżywać. Powtarzałem wielokrotnie że Bóg, sprawy wiary, to są sprawy miłości. Nie da się miłości zracjonalizować. Nie da się również w pełni zracjonalizować, czyli opisać w kategoriach przyczyn, skutków, i argumentów rzeczywistości Boga. Jest imię Boże, i sam Bóg, przepełnione tajemnicą. Ale kiedy mamy przed sobą Pismo Święte nie tylko jako księgę, ale jako zbawczą rzeczywistość, to potrafimy, możemy do Boga zwracać się, bo poznaliśmy jego prawdziwe oblicze. Bo poznaliśmy jego działanie względem nas, nade wszystko względem naszych przodków. Bo w imieniu Pana Boga wyraża się jego szczególny autorytet i szczególna moc. Otóż w tym imieniu ,,Jestem" jest autorytet tak, że możemy Bogu zaufać. Ale jest też moc, bo jest to obecność skuteczna. Jest to obecność kogoś, kto przychodzi nam z rzeczywistą, skuteczną pomocą. Mamy w tym imieniu zatem nawiązanie do tego, co już się wydarzyło w historii ludzkości, i w historii ludu Bożego wybrania. I nawiązanie do tego, co może się wydarzyć. Otóż imię, powiedzieliśmy, stwarza relację, stwarza więź. I my też gdy poznajemy imię Boga — a poznaliśmy je przez Mojżesza, dzięki Mojżeszowi — możemy z Bogiem nawiązać głęboką więź. Nie musimy się Go lękać, nie musimy się Go bać dlatego, że znamy jego imię. I jest to imię skierowane, ukierunkowane na nas by odpowiedzieć nam, podarowane. Otóż to Boże imię, obrazowo mówiąc, można porównać do wizytówki. Spotykamy kogoś, nawiązaliśmy wzajemną życzliwość. Na razie nie mamy jakiejś konkretnej potrzeby. Ale odchodząc zostawiamy wizytówkę, albo ktoś nam zostawia. ,,Proszę bardzo, jeżeli będzie potrzebna jakaś pomoc, proszę dzwonić. Tutaj jest mój numer telefonu." Pan Bóg zostawił nam taką wizytówkę poprzez Mojżesza: Moje imię jest ,,Jestem". Proszę bardzo! Jeżeli ci będę potrzebny, możesz w każdej chwili się zwrócić. To jest wizytówka Boga. I rzeczywiście bardzo często trzeba i można z tej wizytówki korzystać. Bo ta wizytówka Boga daje nam poczucie bezpieczeństwa. Można by powiedzieć tak, weźmy znów z pozoru banalny przykład. Jeżeli nadajemy imiona zwierzętom to po to, żeby je oswoić. I one wraz z tym oswojeniem stają się nam coraz bliższe. Ale co to znaczy: ,,oswoić zwierzę"? To znaczy również podjąć za nie szczególną odpowiedzialność. Nie można zwierzęcia oswoić i wyrzucić — aczkolwiek to się zdarza. To jest straszne! Bo to jest krzywda robiona stworzeniu. To samo dotyczy relacji pomiędzy ludźmi. Otóż poznanie imienia, wejście w głębszą zażyłość, oznacza oswojenie drugiego człowieka. Poznanie go, poznanie jego zwyczajów, jego sposobu życia, jego zalet, po części również jego wad. I można z kimś być długi czas — i tak go porzucić? Ktoś, kto tego doświadczył, dobrze zna cierpienie i ból, które się z tym wiążą. Otóż Bóg, który daje nam poznać swoje imię, również chce nas oswoić. Chce, abyśmy mogli się do Niego zwracać. I analogia do tego oswajania zwierząt — przypomnijmy sobie choćby ten motyw z ,,Małego księcia" — i analogia do oswajania ludzi, w odniesieniu do Pana Boga jest jednak ułomna. Bo o ile człowiek może ze zwierzętami, albo nawet z drugim człowiekiem, zrobić coś, co będzie ogromną krzywdą i bólem, to nigdy czegoś takiego nie doświadczy od Boga. Jest w Starym Testamencie przedziwny motyw, przedziwna księga, mianowicie Księga Ozeasza. Ona powstała ponad 700 lat przed Chr. Otóż prorok ten w swoim życiu ma uzewnętrznić to, co wydarzyło się między Bogiem a Izraelitami. Izraelici odeszli daleko od Boga, okazali Mu się niewierni. Ten związek między Bogiem a Izraelitami został porównany do małżeństwa, do więzi męża i żony. Otóż okazało się, że ten związek zdominowała niewierność. Co robią ludzie w takim przypadku? W biblijnym Izraelu, dzisiaj w kulturze żydowskiej, ale także w chrześcijaństwie — biorą rozwód. Jak brzmi formuła rozwodowa? Ona dzisiaj brzmi tak samo, jak brzmiała w czasach biblijnych. Powiem ją po polsku, nie po hebrajsku: ,,Ty nie jesteś moją żoną, a ja nie jestem twoim mężem". Krótkie słowa wypowiadane w swoim języku tak, jak słowa zawarcia małżeństwa: ,,Ty jesteś moją żoną, ja jestem twoim mężem". I w Księdze Ozeasza mamy taki przedziwny motyw, przedziwny tekst. Mianowicie Bóg wskazuje na niewierności ludu swojego wybrania, niewierności, które Bóg bardzo mocno przeżywa. I w pewnym momencie Bóg w pierwszym rozdziale Księgi Ozeasza — niestety w przekładach nie zawsze jest to dobrze oddawane — zwraca się i tak jak mąż, który bierze rozwód, w tym przypadku z wiarołomną żoną, mówi do Izraelitów: ,,Ty nie jesteś moją żoną, ty nie jesteś moim ludem, a Ja nie jestem" — i dalej nie ma w tekście nic. Otóż nie dochodzi do wypowiedzenia tej formuły rozwodowej między Bogiem, a ludem jego wybrania. I tu mamy przedziwny motyw, który trzeba dobrze — jeżeli tak można powiedzieć — nie zrozumieć, ale przyjąć. Mianowicie Bóg wypowiadając tę formułę rozwodową płacze, szlocha! Nie jest w stanie wypowiedzieć jej do końca. To jest oczywiście ludzki sposób mówienia o Bogu, że Bóg płacze. Ten rozwód między Bogiem a ludem jego wybrania nie został przeprowadzony. Nie ma rozwodu między Bogiem a człowiekiem. Człowiek może się od Boga odwracać nieraz w sposób karkołomny, bardzo grzeszny, bywa, że nieodwracalny. Ale Bóg nigdy nie odwróci się od człowieka. To jest właśnie to Boże ,,Jestem". Kiedy Go zawołasz — ,,Jestem". Nie ma takiego momentu, w którym Bóg obrazi się na człowieka, w którym Bóg powie: ,,Dość!" Tak jest między nami, tak jest między ludźmi: ,,Do trzech razy sztuka", ,,Ila razy mam przebaczyć swemu bratu, siedem razy?" Ale Boga w Piśmie Świętym nikt nie pyta: ,,Ile razy Bóg przebacza?" Obrazem Boga jest ten przebaczający ojciec, który wychodzi na spotkanie swojego syna. Codziennie wychodzi przed dom. Jak to dobrze wyraził Rembrandt, ma oczy znużone, zmęczone. Czym? Wypatrywaniem! Wypatrywaniem tego, który może w każdej chwili wrócić. Otóż to święte Boże imię ,,Jestem" to jest pewność Bożej dobroci, to jest pewność Bożego miłosierdzia. Ale jeżeli Bóg wchodzi w ludzki świat tak bardzo, że daje się człowiekowi poznać, tak bardzo, że mówi do każdego z nas: ,,Mów Mi «Jestem» , oto moja wizytówka «Jestem» ", jeżeli można do Boga mówić — to można też Boga zranić. Otóż Bóg przeżywa nasze niewierności, aczkolwiek nie możemy tego opisać inaczej, niż w naszym ludzkim języku. Istnieje analogia między objawieniem tego imienia Bożego w krzewie Mojżeszowi, a objawieniem tego imienia Bożego, które dokonało się w Jezusie Chrystusie. Mówił o sobie Jezus: ,, Ja Jestem. Nie lękajcie się, Ja Jestem". I w tym ,,Jestem" dawał Jezus poznać swoją życiodajną obecność. Ale dawał również poznać to, Kim jest, czyli swoją tożsamość. I tak dochodzimy do myśli niezwykle pięknej, którą najgłębiej ujął Benedykt XVI. I nie ma lepszych słów niż to, żeby przytoczyć co Ojciec Święty w związku z tym rozważał, co napisał, co przeżywał. Otóż skoro Bóg najpełniej ukazał nam swoją obecność w swoim Synu, Jezusie Chrystusie, skoro w Jezusie Chrystusie Bóg objawił swoje imię ,,Jestem", to największym szczytem miłości Bożej objawionej w Chrystusie stała się tajemnica Krzyża. Jeżeli chcesz zobaczyć obecność Boga, jeżeli chcesz zobaczyć kim jest Bóg, jeżeli chcesz się przekonać, że imieniem Boga jest ,,Jestem" — popatrz na Krzyż. Bo On tam jest najpełniej. Benedykt XVI powiedział tak. Co się zaczęło w płonącym krzewie na pustyni Synajskiej, dopełnia się w płonącym drzewie Krzyża. Do Boga można teraz naprawdę zwracać się w jego wcielonym Synu. Bóg należy do naszego świata, oddał się niejako w nasze ręce. Już dalej Bóg pójść nie mógł. Poszedł najdalej, jak tylko mógł. Tak napisał wcześniej Jan Paweł II w książce ,,Przekroczyć próg nadziei". Poszedł tak daleko, że zaczęto protestować. Zaczęto wołać: „To nie przystoi Bogu”. Bóg może być transcendentny, absolutny — ale nie tak, żeby można było na Niego pluć. Żeby można Go było ukoronować cierniem. Żeby można Go było przybić do krzyża. To nie może być Bóg. Jan Paweł II napisał: Ten wielki protest nazywa się naprzód Synagogą, a potem Islamem. I jedni i drudzy nie mogą przyjąć Boga, który jest tak bardzo ludzki. Bunt przeciwko Bogu, który stał się tak bardzo ludzki. To imię Boże, ta obecność Boża stała się tak widoczna, tak namacalna, że aż człowiek nie może, nie mógł tej bliskości znieść. Dlatego mamy wobec wielkich okropieństw historii, mamy dwie perspektywy. Gdy myślimy o Auschwitz, i o wszystkim, co Auschwitz symbolizuje, myślimy o Kołymie, o deportacjach, o gehennie milionów ludzi, to wołamy: ,,Gdzie był Bóg? Gdzie był wtedy Bóg?" Pojawia się bunt przeciwko Bogu. Gdzie był Bóg, kiedy na rampach w Auschwitz i Birkenau wyładowywano ludzi, którzy szli na zagładę, Żydów, Cyganów, inne narodowości? Gdzie był Bóg, kiedy zimową porą, 10 lutego 1940 roku, w wagonach wywożono tysiące Polaków na daleką Syberię, do Kazachstanu, gdzie po drodze wyrzucano trupy tych, którzy nie mogli przeżyć? Gdzie był Bóg? Nie ma to innej odpowiedzi niż ta, która jest najbardziej chrześcijańska. Bóg był w tych piecach krematoryjnych, Bóg był na tej rampie razem z prześladowanymi, Bóg był w tych wagonach, w których umierali w męczarniach najsłabsi. Bóg był tam, gdzie pod śniegami grzebano tych, którzy umarli. Tam słychać było Boże ,,Jestem". Bóg jest zawsze po stronie prześladowanych, a nie prześladowców. Bóg jest zawsze tam, gdzie człowiek dźwiga swój krzyż. I ta odpowiedź dopiero daje człowiekowi nadzieję. Bo ukazuje że zło, które jest w świecie, byłoby nie do zniesienia, gdyby Pan Bóg nie wziął na siebie brzemienia tego zła. Gdyby nie było słychać tego Bożego imienia ,,Jestem". Jest to imię święte. Domaga się czci i miłości. To imię Boże jest zarazem, użyjmy tutaj języka z dziedziny marynistyki, ,,kotwicą zbawienia". Tak jak statek, gdy ma pozostać na miejscu, tak i człowiek płynie przez życie, ale musi mieć stały punkt odniesienia, jakieś stałe miejsce, do którego może wrócić. Ten punkt odniesienia to ,,Jestem", to Bóg. A więc płynąc przez życie nie płyniemy sami, i nie płyniemy bez celu. Ale poznanie tego imienia to również źródło konkretnych obowiązków. Co więcej, to jest to również fundament i gwarancja praw człowieka. Bo jeżeli usuniemy Boga z horyzontu ludzkiego świata, to usunięcie Boga, walka z Bogiem obraca się przede wszystkim, i najpierw, przeciwko człowiekowi. Jeżeli ktoś miał co do tego wątpliwości, to dwudziesty wiek przyniósł absolutne potwierdzenie tej prawdy. Zarówno narodowi socjaliści, brunatni, jak i międzynarodowi socjaliści, czerwoni, jak również totalitaryzm, ideologia Pol Pota, żółta, wszystko to obracało się przeciwko człowiekowi. Wszystko to zwalczając Pana Boga zwalczało tych, którzy Go wyznają, którzy są jego świadkami. Aż wreszcie — wiedzą państwo o tym doskonale — ich gniew, złość i podłość obróciły się przeciwko tym, którzy byli we własnych szeregach. Czy inaczej było z NKWD, z całym systemem sowieckim? Ci, którzy go zaprowadzali, stali się później jego krwawymi ofiarami. Otóż walka z Bogiem ugodzi człowieka, bo ona człowieka absolutnie zmienia i niszczy. Dobrze jest czasami zastanowić się nad genezą tych totalitaryzmów, tych ideologii, które były śmiercionośne z tego powodu, że ich celem najpierw był Bóg. Ale okazało się, że tym celem był od samego początku również człowiek. Ale w związku z tym w imieniu Boga istnieje też druga strona. Mianowicie nie można go nadużywać, nie można go plamić, nie można go zawłaszczać dla swoich celów. Dlaczego? Po to, by nie zniekształcać imienia Boga, by nie zniekształcać wizerunku Boga. Proszę zwrócić uwagę: jeżeli prześladowani widzieli przed sobą Niemca, który ma na klamrze ,,Gott mit uns", to było to dla nich dodatkowe upokorzenie. Bo to ,,Gott mit uns" — Bóg z nami, to była wielka obelga wobec Boga. Jeżeli dzisiaj jakikolwiek terrorysta krzyczy ,,Allahu Akbar", i za chwilę obraca się przeciw ludziom, który są obok, to jest to po prostu straszliwy grzech przeciw Bogu. Słyszeliśmy, że kilka dni temu miał miejsce okrutny zamach na Synaju. Zginęło co najmniej 305 mężczyzn, kilkaset osób było rannych. Straszny dramat! Kiedy na Bliskim Wschodzie, czy w świecie arabskim, ginie mężczyzna, to jest to nieszczęście. Bo z czego będzie żyła jego żona? Z czego będą żyły dzieci? Tam mężczyźni pracują na dom. Z Bogiem na ustach splamiono imię Boga zabijając ludzi. Ale to przestępstwo przeciwko imieniu Bożemu może być również, w bielszych rękawiczkach, i w naszym świecie. Słyszymy w różnych kontekstach choćby ,,Jak Boga kocham". A za tym idzie kłamstwo, a za tym idzie fałsz, a za tym idzie pijaństwo, a za tym idzie rozwiązłość i wszystko, co złe. A pojawia się nawiązanie do Boga! Nie możemy być wobec tego obojętni. Bo to plami, niszczy wizerunek Boga. Otóż szacunek dla Boga oznacza również szacunek dla człowieka. Powiedzieliśmy, że w tych imionach, które nosimy, są imiona teoforyczne. Ale imię każdego człowieka jest w jakiś sposób odbiciem imienia Boga. Katechizm Kościoła katolickiego, który zatwierdzony został przez Jana Pawła II, mówi tak: ,,Bóg wzywa każdego po imieniu. A więc imię każdego człowieka jest święte". Przypominamy sobie pieśń: Pan kiedyś stanął nad brzegiem,Szukał ludzi gotowych pójść za Nim A więc szuka po imieniu! A więc imię nasze jest odwzorowaniem naszych powinności, możliwości względem Boga. Stąd — powtórzmy raz jeszcze — brak szacunku wobec Boga, i wobec imienia Bożego, obraca się najpierw przeciwko człowiekowi, przeciwko ludziom. Otóż zabijając wrażliwość na Boga, i zabijając szacunek względem misterium, tajemnicy, którą jest Bóg, człowiek zamyka się na słuchanie, zamyka się na szacunek dla samego siebie, i ulega zdradliwej pokusie władzy nad ludźmi, i nad rzeczami. Bóg zagłady jest okrutną pokusą. To właśnie w imię władzy cierpią setki tysięcy, miliony ludzi. W imię władzy wybuchła wojna w Syrii, w Iraku, na sąsiedniej Ukrainie, w rozmaitych rejonach świata. Imię Boga bywa często traktowane lekkomyślnie, nawet z pogardą. Bywa nadużywane. Bywa przedmiotem bluźnierstwa, profanacji — choćby podczas spektakli i takich publikacji, które szyderczo ubliżają Bogu, i ubliżają jego wyznawcom. Ale tu musimy zwrócić uwagę na jeden szczegół. Otóż kiedy państwo słyszą o bezbożnych, czasami wręcz bluźnierczym spektaklach, a to się zdarzyło w ostatnich latach nader często, to mówi się że ,,te spektakle obrażają uczucia religijne ludzi wierzących". Uczucia religijne? Wiara nie jest sprawą li tylko emocji, chociaż emocje wzbudza. Wiara nie jest sprawą uczuć, chociaż uczucia obejmuje. Otóż jeżeli jest bluźnierczy spektakl, to on nie tylko obraża nasze uczucia, aczkolwiek je obraża — on obraża przede wszystkim Boga. Bóg nie jest ideą, koncepcją, wymysłem, hipotezą, teorią. Bóg jest Osobą! Zło tych bluźnierstw to przede wszystkim zło obrażania Boga. A my jesteśmy jego wyznawcami. I cierpimy nie z tego powodu, że odczuwamy duchowy albo psychiczny dyskomfort. Ale cierpimy przede wszystko dlatego, że obrażany jest Bóg. Znów odwołajmy się do naszych ludzkich relacji. A gdy w mojej obecności obrażany jest mój ojciec? Gdy jest poniewierana, szargana pamięć o mojej matce? Gdy ktoś z państwa będzie słyszał ironię, kpiny, sarkazm, poniewieranie swojej żony czy męża, dzieci czy kogoś bliskiego — to obraża nasze uczucia? To obraża każdego z nas w najgłębszy możliwy sposób. Obraża tego człowieka, którego to dotyczy, obraża nas. Otóż zło występków szargania imienia Bożego mieści się przede wszystkim w tym, że poniewierany jest sam Bóg. I sens tej modlitwy ,,Święć się imię Twoje" jest taki. Panie Boże, gdy wobec sytuacji w której Twoje imię jest szargane, poniewierane, my nic nie możemy, albo nam się wydaje, że nic nie możemy, to Panie Boże weź sprawy w swoje ręce. Ty sam zadbaj o świętość swojego imienia. Ty sam spraw, żeby Twoje imię nie było brukane, żebyś nie był wyszydzany i wykpiony. Jan Paweł II 24 lata temu jakby przewidział to, co się będzie działo po jego śmierci. W jednej z katechez wielkopostnych, 21 marca 1993 roku, mówił tak: Czy prawo do wolności sumienia, przekonań, i wyrażania opinii zwalnia od traktowania z pełnym szacunku uznaniem duchowego doświadczenia milionów wierzących? Czy uczucia religijne nie są najżywotniejszym i najcenniejszym uczuciami ludzkimi? Publiczne obrażanie Boga to nie jest tylko poważna wina moralna, ale również pogwałcenie konkretnego prawa osoby do szacunku dla jej przekonań religijnych. To jest jedna strona: szacunek dla przekonań religijnych. Nie dla uczuć — dla przekonań! Przekonanie jest czymś głębszym, niż uczucie. Ale jest i druga strona. Mianowicie brak szacunku dla imienia Bożego to jest po prostu deptanie, szarganie samego Boga. I my w tej modlitwie prosimy: ,,Święć się imię Twoje". Panie Boże nie dopuść, żeby Twoje imię było szargane i poniewierane. A gdy jest szargane i poniewierane — sam zatroszcz się o świętość swojego imienia. Bo my nie jesteśmy w stanie, albo jesteśmy zbyt słabi. A więc Bóg nie złożył, mówiąc obrazowo, swoich losów do końca w nasze ręce. Bo gdyby tak było, być może by przegrał. Nieraz nie mamy dość odwagi, albo dość siły, żeby obronić obecność Boga w świecie. A więc zostawiamy miejsce dla Boga tam, gdzie my uznajemy swoją bezsilność. W tej samej katechezie Jan Paweł II mówi tak: Jeżeli dzisiejszy świat wydaje się niekiedy zdławiony przez absurdalną przemoc i paraliżującą trwogę — czyż nie dzieje się tak dlatego, że zbyt rzadko na ustach, i sercach ludzi, pojawia się wołanie do Boga? Oto jest pytanie: czy świat nie byłby lepszy, bardziej sprawiedliwy, gdyby wołania do Boga były częstsze i głośniejsze? I gdyby wołano do Boga, i polegano na Bogu w tych sytuacjach, które wymagają takiego zaufania Bogu? I na koniec naszej dzisiejszej biblijnej medytacji. Ileż to razy odmawiamy modlitwę ,,Ojcze nasz"! A może, przynajmniej od czasu do czasu, warto sobie robić pewien rachunek sumienia. Odmawiam modlitwę, mówię: ,,Święć się imię Twoje" — warto się nad tym zastanowić i zadać sobie pytanie: ,,Jak obchodzę się ze świętym imieniem Boga?" Jakie jest miejsce Boga w moim życiu? Jaka jest moja więź z Bogiem, i z jego bliskością? A gdzie Bóg jest najbliżej człowieka — gdy mamy na myśli nasze chrześcijańskie życie religijne? Otóż Bóg jest najbliżej, to Boże ,,Jestem" jest w tabernakulum, w Eucharystii. Otóż jak wygląda moje nastawienie wobec tej tajemnicy bliskości Boga w Eucharystii? Czy potrafię cenić? Temu służy choćby adoracja Najświętszego Sakramentu. Adoracja czyli podziw, szacunek, uznanie, wdzięczność, że Bóg jest tak bardzo z nami. I druga sprawa. Mimo wszystkich okropności, pomimo okrucieństw, także tych, które zostały popełnione w imię Boga — ,,Gott mit uns", ,,Allahu Akbar" — nie wolno tego imienia przemilczać. Nie wolno o Bogu zapomnieć. Nie wolno o Bogu nie mówić. Nie wolno Go zepchnąć poza nawias człowieczeństwa i ludzkiej działalności. Bo to by oznaczało odrzucenie Bożej miłości. Jeżeli kogoś kochamy, to chcemy z nim być, chcemy z nim rozmawiać. Nie można dopuścić do wypchnięcia Boga na margines tego świata. Bo oznaczałoby to rezygnację z tego przymiotu, który jest najważniejszy. Musimy więc oczyszczać imię Boga. Oczyszczać z nadużywania, oczyszczać ze złego używania. Reagować tam, gdzie imię Boga jest szargane. Ale nie dokonamy tego sami. Zawsze znajdą się bluźniercy. Zawsze znajdą się ci, którzy imię Boga będą szargać. Nie mówię tu o konkretnych przykładach, bo państwo je znają bardzo dobrze. Również u nas pod pozorem sztuki, pod pozorem tego, co dzieje się w teatrze, pod pozorem kultury odbywają się bluźniercze spektakle przeciwko Bogu, przeciwko Chrystusowi, przeciwko Krzyżowi. Wydaje się, że jakby na tych, którzy się tego dopuszczają, nie ma żadnej kary. W prawie ludzkim wydaje się, że mówi się o wolności artystów, o wolności życia, o wolności słowa — aczkolwiek we wszystkich innych dziedzinach jesteśmy mocno spętani. Tu akurat jest wolność. Otóż gdy my nie możemy zadbać o to, to niech Pan Bóg sam zadba o swoją — mówiąc po ludzku — reputację. Prosimy Pana Boga modląc się ,,Święć się imię Twoje" żeby nie dopuścił do umniejszenia blasku jego imienia w świecie. Żeby to imię nie wypłowiało, nie wyszarzało. Prosimy żeby chronił cudowną możliwość nawiązywania z Nim więzi, i wzywania jego imienia. I powtórzmy na koniec: kiedy już nam brakuje sił to mówimy: ,,Święć się imię Twoje". Czyli gdy my jesteśmy bezsilni, albo zaniedbamy tę sprawę, to mówimy do Boga: ,,Panie Boże, weź sprawy w swoje ręce. Sam zadbaj o swoje imię w świecie w którym chcemy, żebyś był obecny". Dlatego ta prośba jest tak ważna. Dlatego trzeba odmawiając ,,Ojcze nasz" mieć w głowie te myśli. I dlatego trzeba starać się o obecność tego blasku imienia Bożego w świecie, w którym żyjemy. Bardzo dzisiaj państwu dziękuję. Niedługo, za niespełna trzy tygodnie usłyszymy to Boże ,,Jestem". To oczywiście to Boże ,,Jestem" w Betlejem, i Boże ,,Jestem" najpierw w naszych domach podczas wigilii, a później w kościołach. Warto również pamiętać przynajmniej niektóre myśli dzisiejszej refleksji. Bo Boże Narodzenie to jest ten czas, kiedy w gruncie rzeczy w naszej kulturze, w naszych kolędach, w naszej sztuce, w naszej obyczajowości wołamy: ,,Święć się imię Twoje". I sprawiamy, że Pan Bóg staje się wśród nas obecny. Zapraszam serdecznie 15 stycznia, to będzie trzeci poniedziałek stycznia. Od tamtej pory będziemy odmawiać modlitwę po łacinie tak długo, aż się po łacinie nauczymy. Dobrych, błogosławionych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia, i wszystkiego dobrego w Nowym Roku. Pochwalony Jezus Chrystus … I dodatek od ,,redaktora": Pater noster, qui es in caelis, sanctificetur nomen tuum. Adveniat regnum tuum. Fiat voluntas tua, sicut in caelo et in terra. Panem nostrum quotidianum da nobis hodie. Et dimitte nobis debita nostra, sicut et nos dimittimus debitoribus nostris. Et ne nos inducas in tentationem, sed libera nos a malo. Amen.
Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje; przyjdź królestwo Twoje; bądź wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj i odpuść nam nasze wino, jako i my odpuszczamy nasz winowajcom. I nie wód nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Amen
Zapraszamy do wysłuchania wykładu ze spotkania pt. MODLITWA PAŃSKA. Spotkanie zorganizował zbór Pana we Wrocławiu w niedzielę, 24 stycznia 2021 r., a pozostałe przemówienia dostępne się na stronie youtube’owej Adama Maciaka. Drodzy Bracia, drogie Siostry! Myślę, że każdy z Was ma pewne sposoby na modlitwę. Dla mnie spacer to jedna z lepszych okazji do rozmowy z Bogiem. Jakiś czas temu wyszedłem na taki spacer-modlitwę i czułem się dosyć niespokojny, ale z każdą kolejną minutą modlitwy moje uczucia zmieniały się, a w końcu, gdy wracałem do domu, byłem już całkiem wyciszony i zobaczyłem przy ul. Gdańskiej w Bydgoszczy taką reklamę. Może ją wyświetlę: „Śpisz spokojnie, bo jest ktoś, na kim możesz polegać.” Tam oczywiście było jeszcze pewne logo, ale ja zwróciłem uwagę na to, jak prawdziwa jest ta myśl. Oczywiście są różne podstawy, na których ludzie polegają. Czasami jest to firma ubezpieczeniowa, czasami bank, czasami drugi człowiek, czasami system antywłamaniowy. Dla nas ten Ktoś, na kim możemy polegać, to Bóg. Bóg, który jest wszechmocny, a jednocześnie pełny miłości, sprawiedliwy i mądry. Bóg, który się nie zmienia. Ciekawe jednak, że znaczenie modlitwy dostrzegają nawet osoby nastawione do wiary sceptycznie, nie dowierzające w Boskie działanie. Prezydent Stanów Zjednoczonych Abraham Lincoln nie uważał się za chrześcijanina, ale był szlachetnym człowiekiem; niektóre jego wypowiedzi brzmią jak deizm, w którym Bóg nie zajmuje się światem, ale z drugiej strony ten sam Lincoln bardzo często modlił się długo w swoim gabinecie i w czasie swoich podróży. Jak sam to tłumaczył: „Wiele razy padałem na kolana przez wszechogarniające przekonanie, że nie mam dokąd pójść. Moja własna mądrość i wszystko wokół mnie wydawały się niewystarczające na ten dzień.” My wierzymy, że do Pana w modlitwie powinniśmy pójść na samym początku, a nie tylko wtedy, gdy nie mamy już dokąd pójść. Z drugiej strony jest to warte uwagi, że wśród wielu ludzi, także wśród agnostyków, istnieje potrzeba modlitwy. Jest pewna historia o pilocie, który chciał ustanowić nowy rekord wysokości. Wyleciał samolotem na możliwie największą wysokość, ale gdy już był blisko rekordu, silnik maszyny zaczął słabnąć. Spojrzał na wskaźnik paliwa i okazało się, że paliwa prawie nie ma. Pilot już wiedział jak poważna jest sytuacja i tak się przeraził, że zaczął się modlić. Powiedział: „Wiem, że potrzebuje Twojej pomocy, Panie. Nie zawracałem Ci głowy ani razu przez ostatnie 25 lat i jeśli teraz wyciągniesz mnie z tego kłopotu, to znowu nie będę Ci zawracał głowy przez kolejne 25 lat.” Myślę, że jako chrześcijanie nie modlimy się w taki sposób, ale odczuwamy przede wszystkim POTRZEBĘ prawdziwego kontaktu, przebywania z Bogiem, nie tylko w trudnej chwili i nie tylko, kiedy brakuje nam własnych pomysłów, ale przez cały czas. Chcemy też wiedzieć o co i jak się modlić. I takie są właśnie okoliczności podania przez naszego Pana wzoru modlitwy znanej jako „Modlitwa Pańska”. Jak czytamy w Ewangelii wg Łukasza 11:1: „A gdy On w pewnym miejscu modlił się i zakończył modlitwę, ktoś z jego uczniów rzekł do niego: Panie, naucz nas modlić się, jak i Jan nauczył uczniów swoich.” Gdyby to nasz Pan wywołał tę sytuację, to oczywiście też byłby wzór modlitwy. Z tego fragmentu wynika jednak, że prawdziwy uczeń Jezusa chce wiedzieć, jak ma się modlić. Ludzie w czasach naszego Pana też się modlili, modlili się faryzeusze i nauczeni w Piśmie. Uczniowie widzieli jednak, że modlitwy Pana Jezusa są inne, że On modli się i żyje w mocy Bozej, że Jego modlitwy są wysłuchiwane przez Boga. Chcieli więc wiedzieć, jak mają się modlić. Jezus odpowiada, ale najpierw mówi jak się nie modlić: „A gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy, gdyż oni lubią modlić się, stojąc w synagogach i na rogach ulic, aby pokazać się ludziom; zaprawdę powiadam wam: Otrzymali zapłatę swoją. Ale ty, gdy się modlisz, wejdź do komory swojej, a zamknąwszy drzwi za sobą, módl się do Ojca swego, który jest w ukryciu, a Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odpłaci tobie.” (Mat. 6:5-6) Jezus ostrzega swych uczniów, żeby nie skupiali się na formie, mówi wprost, że nie mają się popisywać jacy są pobożni i jak dobrze się modlą. Naśladowca Jezusa nie ma być hipokrytą w modlitwie, nie ma szukać poklasku słuchaczy. Ten fragment mówi jeszcze, by pójść do pokoju i zamknąć drzwi. Jeśli mamy problemy z modlitwą, dobrym pomysłem jest oddzielenie się od tego, co może nas rozpraszać. Nie bójmy się zostać sami z Bogiem. Bez innych ludzi, bez telefonu, bez facebooka, bez tego, co rozprasza. Nie bójmy się. Nie ma tutaj potępienia dla wspólnej modlitwy, np. w domu lub w zborze. Jednak nasz Pan kładzie nacisk na szczery, osobisty kontakt z Bogiem, szczere, nieznane nikomu myśli i prośby do Boga. Kiedy mamy kontakt z Bogiem „w naszym komorach”, w naszych pokojach i samotniach, nie możemy udawać, bo nasz Bóg widzi wszystko. On wie jacy jesteśmy bez żadnych masek, braci widzi bez garniturów, a siostry bez makijażu. Można powiedzieć, że Bóg ma swój własny Boski roentgen; roentgen, który potrafi prześwietlić wszystkie drzwi i ściany, prześwietlić nasze myśli i uczucia. Nie chodzi więc tak bardzo o formę modlitwy, ale stan serca. Pan Jezus mówi dalej: „A modląc się, nie bądźcie wielomówni jak poganie; albowiem oni mniemają, że dla swej wielomówności będą wysłuchani. Nie bądźcie do nich podobni, gdyż wie Bóg, Ojciec wasz, czego potrzebujecie, przedtem zanim go poprosicie.” (Mat. 6:7-8) Nie bądźcie wielomówni. Niektóre tłumaczenia mówią tu o gadatliwości, a spotkałem się nawet z takim: „Nie paplajcie jak poganie, którzy dla swojego paplania sądzą, że zostaną wysłuchani”. I rzeczywiście, w religiach pogańskich bardzo często jest tak, że wierzący powtarzają w kółko te same słowa. Mantrowanie, mowienie jakiegoś jednego zdania lub jednego wyrazu po to, żeby wprowadzić się w odpowiedni stan, żeby mieć pewność, że Bóg nas wysłucha. W Bydgoszczy działa np. kilka osób z ruchu „Hare Kryszna”. Według nich codziennie należy zaintonować 1728 razy pewną mantrę składającą się z 16 krótkich słów, które trudno nawet przetłumaczyć. Jak wyjaśniał mi jeden z wyznawców tego ruchu, nie chodzi tyle o słowa, ale o melodię, o wejście na pewną częstotliwość dźwiękową. Przed takim wielomówstwem Jezus ostrzegał nieprzypadkowo, bo coś podobnego pojawiało się także wśród Żydów. Jedna ze znanych modlitw zaczyna się od słów: „Błogosławione, uwielbione, czczone, wywyższone, wyniesione pod niebiosa, rozsławione, wyśpiewane niech będzie imię Świętego Pańskiego”. W innej teolog Barclay policzył aż 16 przymiotników jako inwokacja do Boga. Takie tendencje oczywiście bardzo widoczne są także w chrześcijaństwie, zwłaszcza w wydaniu katolickim. Litania Loretańska do Najś. Maryi Panny zawiera aż 53 różne określenia stosowane do Maryi, również intonowane w charakterystyczny sposób. Pan Jezus radzi by pamiętać, że Bóg zna nasze potrzeby jeszcze zanim poprosimy: „wiem Bóg, Ojciec Wasz, czego potrzebujecie”. Ta uwaga stosuje się do modlitw, które pouczają Boga, jakie byłoby najlepsze rozwiązanie danych spraw, które mówią Bogu jak powinien zrobić. Odnosi się do tego apostoł Jakub w Liście Jakuba 4:2-3 – „prowadzicie spory i walki. Nie osiągacie – bo nie prosicie; (a jeśli) prosicie – nie otrzymujecie, bo źle się modlicie, myśląc (tylko) o zaspokojeniu swoich pragnień.” Ze słów Jakuba i Pana Jezusa widać wyraźnie, że jeśli chcemy spełniać nasze zachcianki to nie rozumiemy jeszcze dobrze celu modlitwy. Pomyślmy o Jezusie i tym jakie było jego podejście. Nasz Pan na pierwszym miejscu stawiał wolę Ojca i dlatego zawsze był wysłuchiwany. Jana 12:49 – „nie mówię od siebie, ale od Ojca, który mnie posłał. On dał mi przykazanie, co mam mówic i opowiadać”; Jana 5:36 – „dzieła, które Ojciec dał mi, abym dokonał, te dzieła dokonuję”. Jest takie powiedzenie, że aby usłyszeć, należy zrezygnować z własnych odpowiedzi, bo zatykają nam uszy. Jeśli chcemy rzeczywiście rozmowy z Bogiem, powinniśmy pamiętać, że główny cel modlitwy to nie jest nagiąć wolę Bożą do naszej, tylko ukształtować naszą wolę zgodnie z Jego wolą. Kiedy nasz Pan mówi „Wy tedy tak się módlcie”, to nie daje też nam dokładnych słów każdej modlitwy, ale pewien wzór. Jak wiemy z przykładu naszego Pana i apostołów, nie modlili się oni w taki sposób, nie powtarzali tej modlitwy, ale używali własnych słów. Jaki więc wzór modlitwy podaje Pan Jezus? Bracia ze zboru we Wrocławiu podali go w formie, która najbardziej przypomina Biblię Tysiąclecia (5), z jednym małym ukłonem w stronę Biblii Warszawskiej. Czytamy więc według BT wyd. 5. Mat. 6:9-13: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje”! „Niech przyjdzie królestwo Twoje; niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak w niebie”. „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”; „i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili”; „i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego! [i tutaj z BW:] albowiem twoje jest Królestwo i moc, i chwała na wieki wieków. Amen”. W BW podstawowe różnice to nieco krótsze formy, bardziej dosłownie przetłumaczone z języka greckiego. Np. „Święć się imię Twoje”. Tak, tam w Grece są dosłownie cztery słowa. „Przyjdź Królestwo Twoje, Bądź wola twoja…” itd. Główna różnica jest może we fragmencie: „I nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie”. Tutaj BW podaje: „I nie wódź nas na pokuszenie”, ten temat rozszerzy brat Adam Urban, więc na razie to pomijam. Jest też fragment obecny tylko w BW: „albowiem twoje jest Królestwo i moc, i chwała na wieki wieków. Amen”. Najstarsze rękopisy nie zawierają tego fragmentu, być może powinno z niego pozostać jedynie słowo „Amen”. Jak wiadomo Pan nie powiedział: „tak powtarzajcie”, ale „tak się módlcie”. To znaczy, że myśli zawarte w słowach powinniśmy przenieść do naszych modlitw. Módlmy się więc tak, żeby: – wychwalać i czcić Boga – bądźmy zainteresowani Boskim planem i pragnijmy Królestwa Bożego – szczerze prośmy o Bożą wolę dla całej ziemi, a w tym dla nas osobiście – pamiętajmy o naszej zależności od Boga, nie żądajmy wielkich rzeczy – prośmy o odpuszczenie grzechów przez Chrystusa (jedyną drogę, którą wyznaczył Bóg), odpuszczajmy drugim. Chciałbym na chwilę tu przystanąć: „Przebacz nam nasze winy”. Aby było możliwe przebaczenie, potrzebny jest Okup naszego Pana i jego rola w naszych relacjach z Bogiem. Warto podkreślić tę myśl, by modlić się zawsze przez Pana Jezusa jako naszego Odkupiciela i naszą Drogę do Boga. Jana 14:6 – „Odpowiedział mu Jezus: «Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.”; 13-14 – „A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje [mówi Jezus], to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię.” Sam zwrot „w imieniu Jezusa” wymaga też naszego przekonania się, że Jezus chętnie „podpisałby się” pod naszymi prośbami. Jednak główna myśl to Okup. Co ciekawe modlitwa „Ojcze nasz” to w sumie 7 próśb. To też jest ważne, bo choć oczywiście wiemy, że potrzebujemy dziękować Bogu; jak pisze apostoł Paweł: „Za wszystko dziękujcie”, to jednak nie mamy się obawiać prosić Boga, mamy tylko wiedzieć, o co prosimy. … „Wy tedy tak się módlcie…” „Ojcze nasz, który jesteś w niebie, święć się imię Twoje!” – poświęćmy trochę czasu tym słowom. |||| Ojcze… Przypomnijmy sobie tę modlitwę pilota. W naszym życiu to ma wyglądać inaczej, bo Bóg to nie tylko potęga, jakiś urząd do spraw beznadziejnych, Bóg ma prawdziwą Ojcowską miłość do swoich dzieci. Manna na 16 stycznia cytuje List do Rzymian 12:12 – „W modlitwie ustawiczni”. Brat Russell komentuje: „Ojciec i nasz drogi Pan Jezus nieustannie z nami pozostają. (…) jak cenny jest przywilej, gdy na odosobnieniu, sam na sam z Bogiem, możemy zrzucić ciężar z serca.” Drodzy Bracia i Siostry! Mamy kontakt z najprawdziwszym i najlepszym Ojcem. W tomie epifaniczny 1 pt. „Bóg” brat Johnson wiele uwagi poświęca Bogu jako Ojcu. To strony 183-184. Brat Johnson pisze pewne myśli, które mogą być ważne dla tych z nas, którzy są ziemskimi ojcami, i wiele mówi o tym największym, niebiańskim Ojcu. Cytuję: „Nie jest prawdziwym ojcem ten, kto z oziębłą surowością i dystansem odnosi się do swych dzieci, [kto] z dystansem przejawia wobec nich surowe uczucia, spojrzenia, słowa i czyny. Taki ojciec może zdobyć ich posłuszeństwo i bojaźń, lecz nigdy nie zdobędzie ich serca; nigdy też nie wzbudzi w nich ducha dziecięcej ufności wobec siebie. Jeśli chce on spełnić tę funkcję ojcostwa, niezbędnym elementem ojcostwa jest jego towarzystwo, które wzbudza zaufanie i miłość dzieci. Bóg jako nasz Ojciec używa tej cechy ojcostwa w postępowaniu z nami jako Swymi dziećmi. Główne elementy takiego towarzystwa to zaufanie, sympatia [lub współczucie], umiejętność dostosowywania się, grzeczność, uprzejmość, zainteresowanie i partnerstwo.” Chciałbym podkreślić 2 rzeczy: Bóg ma do nas zaufanie. Powierzył nam piękne tajemnice swoje planu. czy to nie zachęca nas do tego, żeby ufać w pełni Jemu i mówić mu o nas? 2. Bóg ma dla nas współczucie. Kiedykolwiek znosimy jakieś doświadczenia, Ojciec znosi je razem z nami. Jak napisał Wiesław Niewęgłowski: „Wystarczy chwila, jedno słowo, krótka myśl, moment zadumy, aby przejść przez próg i już stoisz przed obliczem Najwyższego. Nie musisz przedtem umawiać się, wydzwaniać, zamawiać kolejki. Jest w każdej chwili do twojej dyspozycji. Zawsze dla ciebie”. Możliwe, że za mało kładziemy uwagę na to pierwsze słowo modlitwy. Biegniemy do naszych próśb. Często nawet pomijamy te pierwsze: o uświęcenie Bożego imienia, o Królestwo i Bożą wolę… Gdy myślę o zwrocie: „Ojcze” przypomina mi się pewna historia jak to synek wbiegł do gabinetu swojego zapracowanego Taty. Chłopiec wiedział, że to jest pora pracy, ale popatrzył na tatę z miłością i szacunkiem, i powiedział: „Tatusiu, ja tutaj będę całkiem cichutko, tylko pozwól mi być blisko ciebie!!”. Tata się zgodził… A może my też powinniśmy bardziej odczuwać to pragnienie, by po prostu być blisko Boga. Ojcze nasz… Mówimy „Ojcze nasz…”, a nie „Ojcze mój”. To też ciekawe. Jeśli naśladujemy Pana Jezusa to nie modlimy się tylko o siebie, nie modlimy się samolubnie lub tylko za naszą grupę. „Ja” nie ma być już na pierwszym miejscu. Są inni. Łączą nas bliskie związki z ludem Bożym, a nawet ze wszystkimi ludźmi wokół nas. Sąsiedzi i znajomi to nasi potencjalni bracia i siostry, bo kiedyś w restytucji wszyscy, którzy zdobędą życie wieczne będą duchową rodziną. Może częściej powinniśmy modlić się: „Panie, daj IM (a nie tylko: daj MI) coś dobrego”. Przecież ci, którzy nas otaczają bardzo tego potrzebują. To także w sobie modlitwę o to, by Pan nas używął i byśmy umieli ropoznać takie sytuacje, w których to my możemy być dla kogoś pomocą. Czy jesteśmy synami i córkami dla naszego Ojca? W dawnym Izraelu oznaczało to bardzo wiele, przede wszystkim miłość i posłuszeństwo. Czy chcemy sprawić przyjemność Bogu Ojcu? Na pewno tak! Co by go ucieszyło? O co by nas zapytał tata pod koniec dnia: może o to jak traktowaliśmy braci i siostry czyli nasze rodzeństwo? Czy Ojcu by się podobało, gdybyśmy cały dzień źle traktowali brata lub siostrę, a na koniec dnia przyszli wychwalać Ojca? W tym zwrocie „Ojcze nasz” widać też znowu taką prostotę i bliskość, w relacji z Bogiem możemy czuć się swobodnie i bezpiecznie, bo Bóg to Ojciec, który kocha swoje dzieci. „Który jesteś w niebie….” – te słowa przypominają mi Psalm 115:3. „Nasz Bóg jest w niebie. Czyni wszystko, co zechce”. Nasz Pan najpierw radzi nam się zbliżyć do Boga jako do czułego Taty, u którego jego dzieci mogą czuć się bezpiecznie. Jednak teraz mówi, by pamiętać z Kim mamy do czynienia. Nie ma miejsca na lekceważenie Boga. Mówimy o najwyższej istocie we wszechświecie. Mówimy o Bogu, który czyni wszystko, co zechce. Ta świadomość, że Ktoś tak potężny jest po naszej stronie, nie powinna nas paraliżować, ale dać nam pocieszenie. Znamy słowa z Izajasza 57:15: Ten, który mieszka na wysokościach, na miejscu świętym, mieszka i z tym, który jest skruszony i uniżony w duchu, aby ożywić ducha pokornych i ożywić serca skruszonych. Warto myśleć o mocy naszego Boga, bo z wielką ufnością możemy mówić za świętym Pawłem: „Jeśli Bóg za nami, któż przeciwko nam?” Przez proroka Izajasza Bóg mówi do nas jeszcze, Izaj. 41:10: „Nie lękaj się, bo Ja jestem z tobą; nie trwóż się, bom Ja twoim Bogiem. Umacniam cię, jeszcze i wspomagam, podtrzymuję cię moją prawicą sprawiedliwą.” (Prawica-Jezus) Święć się imię Twoje…„Niech Twoje imię będzie uświęcone.” Jest to wychwalanie Boga za wszystko, np. za stworzenie, za zbawienie, które nam otworzył w Jezusie, za jego wspaniały i szlachetny charakter, za to, że choć częściowo możemy Go pojąć. Gdy pomyśleć o miłosierdziu Bożym, nasze serca powinny być przepełnione tym pragnienie, by wychwalać naszego Boga. To piękne, że w tym wzorze, który dał nasz Pan pierwsza myśl nie ma być samolubna lub nawet dotycząca innych. Na pierwszym miejscu powinien być Bóg i Jego świętość. Wychwalajmy Go! Tylko jak to robić? Gdzie należy chwalić Boga i jak? Czy można coś zrobić, aby w swoim życiu uświęcać Boga? Czy można coś robić, żeby nie tylko się modlić, ale też żyć duchowo tym, o co się modlimy? Pan Jezus mówił to Samarytance: „Idzie godzina, gdy prawdziwi chwalcy będą GO chwalić w DUCHU i w PRAWDZIE”. Nie na górze, nie w Jerozolimie, ale w duchu świętym i w prawdzie. Przez czystą prawdę Słowa Bożego i przez życie zgodne z duchem tej prawdy, możemy wychwalać Boga. Ta modlitwa to także wyzwanie. Nasz Ojciec jest doskonały. Co może ucieszyć takiego Ojca? Mat. 5:48 – „Bądźcie doskonali jak Ojciec wasz niebieski, który jest doskonały”. To co naprawdę przynosi chwałę Ojcu to wzrastanie jego dzieci w charakterze, w łasce, w mądrości. Stajemy się lepsi kiedy patrzymy na Boga i Jego charakter. W tej modlitwie jest też zapowiedź dalszych próśb modlitwy Pańskiej, np. o przyjście Królestwo. Święć się imię Twoje to modlitwa o spełnienie się słów z Księgi Ezechiela 36:23, gdzie Bóg mówi przez proroka o Wieku Mesjańskim – „Uczynię świętym wielkie Imię moje, które zbeszczeszczone jest pośród ludów, zbeszczeszczone przez was pośród nich, i poznają ludy, że ja jestem Pan – wyrocznia Pana Boga – gdy okaże się Świętym względem was przed ich oczami.” Imię… Chciałbym na koniec skupić się na słowie „imię”. Wydaje się, że jest to słowo, które oznacza tu po prostu osobę Boga z jego pięknym charakterem, z jego potęgą i planem. Nie chodzi na pewno o uświęcanie samych liter tetragramu lub głosek imienia Boga. 2 Mojż. 3:15 – „Mówił dalej Bóg do Mojżesza: Tak powiesz synom Izraela: Jahwe, Bóg ojców waszych, Bóg Abrahama, Izaaka i Bóg Jakuba, Jahwe posłał mnie do was. To jest imię moje na wieki i to jest moje zawołanie na najdalsze pokolenia.” Imię Jahwe występuje w Biblii kilka tysięcy razy. Bardzo akcentują to bracia Świadkowie Jehowy. Oni używają tego imienia w formie „Jehowa”. Czasami w rozmowie bracia świadkowie podkreślają, że nikt z chrześcijan nie używa imienia Bożego, że nikt nie zna imienia Bożego – co jest nieprawdą i że oni postanowili doprowadzić do tego, by to imię z powrotem uświęcić. Czy to jednak do końca o to chodzi? Możliwe, że częściowo tak, dobrze wiedzieć, gdzie w Słowie Bożym występuje tetragram JHWH. Wydaje się jednak, że imię w Biblii ma znacznie więcej znaczeń niż tylko „nazwa własna” i w związku z tym jeśli chcemy wychwalać Boże imię, powinniśmy je znać pod każdym względem. Zaznaczyłem szczególnie dwa punkty, bo te dwa szczególnie wiążą się z prośbą o uświęcenie Bożego imiania. Charakter i Natura, a może jeszcze słowo, cel lub plan. Kiedy czytamy w Psalmie: „Wywyższajmy wspólnie imię Jego!” dociera do nas, że chodzi tu o samego Boga, tego który JEST, z powodu Tego jaki jest i co robi. Zwróćmy uwagę na Psalm 91:14 – „Wywyższę go, bo zna imię moje.” Poznanie Bożego imienia oznacza wywyższenie. Czy jednak chodzi tylko o poznanie nazwy własnej Boga? W to chyba nikt nie uwierzy. Chodzi tu właśnie o Boski charakter i Boski plan. Poznać to też wejść w bliską zażyłość, pokochać Boski charakter. Według Nowego Testamentu Boże imię ma być wypisane na naszym czole, na ramieniu i w sercu. Pytanie czy nasze zachowanie uświęca Boże imię? Czy ludzie z zewnątrz zatrzymują się na widok naszej postawy, na głos naszych słów i pytają symbolicznie: co on albo ona ma tu napisane na czole, na ramieniu; kim on jest? Kim ona jest? czy wzbudzamy taką reakcję? Święć się imię Twoje – to jest więc też modlitwa o to, abyśmy wszyscy mogli zostać uświęceni i uświęcić w ten sposób Boże imię przed światem. Ostatni werset w tej prezentacji to 1 List Piotra 2:9 – „Lecz wy jesteście rodem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym, abyście rozgłaszali cnoty tego, który was powołał z ciemności do swej cudownej światłości.” Lud Boży jest powołany do ogłaszania cnoty tego, który nas powołał. Jego charakter, to co jest piękne i dobre w jego charakterze, to, czego się o nim nauczyliśmy. Jego wspaniała Boska natura. Jego wszechwiedza i niezgłębioność. Wierzymy w Królestwo Boże, wierzymy w to, że ludzkość będzie miała możliwość wstać, naprawiać się i iść do doskonałości. Wierzymy, że karą za grzechy nie są wieczne męki, ale karą za grzech jest śmierć. To jest prawda, którą wielu może chcieć poznać. Czy rozgłaszamy te cnoty Boga? Bóg jest dobry, można przy nim odpocząć, można zdjąć ciężar z samego siebie, można mieć w nim kochającego Ojca. Restytucja wyjaśnia nam nawet bardzo trudne fragmenty Starego Testamentu. Co kiedy dobre imię Boga czyli jego reputacja jest zagrożone? Czy chcemy bronić dobrego imienia Boga? Czy mamy ochotę głosić jego łaskę? Jeśli nie, to prośmy Boga o takiego ducha. Prośmy Go o możliwości służby. A jak mówi nasz Pan: „Wasz Ojciec, który jest w niebie, da dobre rzeczy tym, którzy go proszą.” (Mat. 7:11) Dziękuję za uwagę.